Za 2 dni zaczynam pracę. Od wtorku 1 grudnia. Powinnam skakać z radości. W końcu udało się- dostałam się na rezydenturę, udało mi się uzyskać zgodę i później dalej ta zgoda była podtrzymywana. Pozałatwiałam masę formalności urzędowych. Odpoczynek miałam dopiero w tym tygodniu. Jednak myślami ciągle o wtorku - co to będzie, jak etc.
Obawiam się. A czego? Obawiam się, że nie zrobię dobrego wrażenia, że skompromituję się, powiem coś złego, nietaktownego, nie odpowiednio zachowam się nieświadomie.... Nie wiem.
Następnie swojej wiedzy, a raczej nie wiedzy, a może nieukształtowanej wiedzy. Odpowiedzialności. Głupich błędów, prostych pytań etc.
W końcu to placówka, z którą wiąże się na 5 lat....
To sporo, jak nie więcej.
Chce by mnie polubiano. Chce dobrze i mądrze wykonywać swoją pracę.
Wiem, że do tego szpitala idą też dwie dziewczyny. One tam już staż robiły. Baaa, nawet im P. Ordynator sam zaproponował pracę i by zostały.... Nie wiem, może one już przez ten miesiąc tam na "wolontariacie" chodzą i pokazują się...może na dyżury. A ja ?
Ja- ta obca, nieznana, nie wiadomo co... z takimi jak ja, zawsze z dystansem i pod górkę. A mnie też ciężko zapytać się o coś, poprosić etc.
Ech, gdyby tylu problemów z załatwianiem w moim stażowym szpitalu nie było i tylu niepewności, możliwe, że też bym została.....
Tysiące myśli, czarnych kłębią się. Jestem strasznie poddenerwowana. Bo w medycynie jest trochę inaczej, niż w innych pracach.
Dla przykładu- moja znajoma, która ledwo zdawała egzaminy, olewała, w czasie bloków zajęciowych wyjeżdżała na wakacje z rodzicami,a później miała zwolnienie, że dziecko jej chore było. Ojciec załatwił jej etat na laryngologii....A tam ciężko jest dostać się, o etacie już nie wspomnę. A teraz już pracuje tam, przyjmuje u ojca w POZ i jeszcze dodatkowe prace ma. Dla mnie nie do uwierzenia, że sobie radzi.
A ja pilniejsza zawsze, mam obawy, cykam się i boję.
Czemu mam zawsze ze wszystkim pod górkę???
Chce mieć już za sobą przyszły tydzień.... Chce by było dobrze, bym nie bała się.
Proszę kto chce, niech pomodli się za mnie. By pierwsze dni w pracy poszły mi dobrze, bym poradziła sobie.
Zestresowana Mała M.
Co miesiąc będziesz miała pensję, stabilizację itp., więc czym Ty się martwisz.
OdpowiedzUsuńA co do wiedzy, no sorry, ale bądźmy szczerzy, wiedza większości lekarzy jest niska.
Doskonale Cię rozumiem! Sama zaczynam pracę we wtorek, nową. Tym razem w pełni w zawodzie i mam te stanowisko w umowie, ja nie mam skończonych jeszcze studiów ale mam możliwość pracowania już. Boje się bo to odpowiedzialność za drugiego człowieka i że nie jestem jeszcze wystarczająco mądra. A to taki ośrodek elitarny mam wrażenie.
OdpowiedzUsuńJa uważam, że trochę przesadzamy z tym lękiem przed odpowiedzialnością. Jeśli tak wszyscy by się wszystkiego bali, to nikt nie umiałby podejmować decyzji. A decyzje trzeba podejmować - szybko i bez szemrania. Ja z Was mam najgorzej, bo mam dużą odpowiedzialność, dużo roboty i zero pieniędzy. Takie czasy.
OdpowiedzUsuńPiotrze, mam podobnie więc przybij wirtualną piąteczkę.
UsuńPrzybijam.
UsuńPiotrze a co to za odpowiedzialnosc? :)
UsuńJa nie uwazam, ze to przesada. Chyba kazdemu komu zalezy to chce robic cos dobrze i sie stresuje. A to sa nasze poczatki pracy, nie jestesmy geniuszami i mistrzami w tej dziedzinie. U Malej chodzi o ludzi i ich zdrowie a u mnie o dzieci... Z autyzmem. Nie chcialabym ich skrzywdzic niewiedza albo wciaz (jak na mnie) malym doswiadczeniem. Chyba lepiej sie przejmowac niz olac i miec wyjebke...
Jestem adwokatem. Jak przegram sprawę, ludzie lądują w szpitalach i u psychiatrów...
UsuńCoz, ale odpowiadasz za sprawe. Nie wszystkie musza wygrywac. I chyba niepowinny. Zalezy od czlowieka. Jednak bezposrednio nie odpowiadasz za zdrowie czlowieka. Wiec wcale nie masz wiekszej odpowiedzialnosci. Bo to nie twoja wina, ze ktos fiksuje. Troche przesadzasz...
UsuńNo, dlatego trzymam dystans, by nie przejmować się za bardzo tymi sprawami.
UsuńTak naprawdę to nie widziałam empatii u adwokatów, których znam. Im raczej tylko pieniądze w głowie. chyba jesteś pierwszym, który ma empatię Piotrze.
UsuńTo może dlatego, że nie mam pieniędzy. A jak się nie ma pieniędzy, trzeba szukać dla siebie jakiejś przestrzeni normalności. Nie wiem, czy mam empatię, ale z pewnością pieniądze mi w głowie nie przewrócą i nie zamierzam udawać, że pozjadałem wszystkie rozumy, a inni są głupsi, bo nie skończyli prawa. Prawda jest taka, że ja też adwokatów nie lubię. Owszem, lubię paru znajomych z aplikacji adwokackiej, ale oni są przede wszystkim moimi znajomymi, a czy są adwokatami czy nie, to już mi wszystko jedno. Natomiast co do zasady z adwokatami nie dogaduję się.
UsuńHeh, ja myślę, że nawet jak się ma pieniądze to trzeba mieć jakąś przestrzeń normalności:)) Może nawet tym bardziej:)
UsuńSwoją drogą znajoma lekarka opowiadała ostatnio, jak jakaś pani prawnik zastawiła jej samochód przed przedszkolem dziecka, a kiedy do niej poszła, tamta przedstawiła się:
-Witam, mecenas XYZ.
-Witam, doktor ZYX -odparowała moja znajoma i ją opierdzieliła;)
A z tą odpowiedzialnością... niestety jest tak, jak mówi Piotr. Nie można się jej bać. W końcu każdy uczy się na błędach, z teorii niewiele wynika. Można starać się minimalizować błędy, prosić o radę, konsultować się, dowiadywać, ale całkowicie się ich nie uniknie. Ważne, by wyciągać wnioski rozwijać się.
Więcej wiary w siebie. Bądź sobą, a na pewno zjednasz sobie ludzi. ( Mnie zjednałaś blogowo :) ) Nowe środowisko to wyzwania, ale jednocześnie szansa, aby zacząć od początku i wyrobić sobie "markę".
OdpowiedzUsuńNa swoim stażowym szpitalu, dopiero tak naprawdę przez wakacje, może od końca maja, zaczęłam czuć się dobrze i na swoim. Dopiero na ostatnim oddziale-internie, poczułam się dobrze. Ale to dopiero po ponad tygodniu, nawet więcej- kiedy odeszła jedna ze stażystek (która wg mnie za lepszą uważała się) i lekarka, jej kumpela. Dopiero jak zostałam sama w dyżurce, to zauważyli mnie i polubili. A na początku, to niestety średnio wypadałam.
UsuńSzansa, nie wiem, czy mam taką do końca. Trochę mam pod górkę.
Ale wiara przydałby mi się. I jeszcze najgorsze, że okres mi się spóźnia. I kto wie, czy właśnie nie dostanę w dniu pracy.... Ogólnie to dobrze, żebym dostała ;p
Ojej, spokojnie. Im więcej niepotrzebnych nerwów, tym łatwiej zrobić coś głupiego i tym trudniej chodzić, pytać i załatwiać. Co do wiedzy, to ciągle się jeszcze uczysz...
OdpowiedzUsuńNie tylko w medycynie jest tak, że ci najpilniejsi niekoniecznie najlepiej sobie później radzą i w każdym zawodzie znajomości i rodzina w branży dużo ułatwiają. A czasami kilka zbiegów okoliczności albo taka a nie inna decyzja potrafią mieć bardzo duży wpływ na karierę.