Tyle złości, wiele rozczarowań, jeszcze więcej załatwień, formalności i obowiązków. Rzeknę, że to dorosłość, a w głębi duszy i serca człowiek dalej jak dziecko- pogubione, a wręcz zagubione w otaczającym świecie. I tak właśnie czuję się od jakiegoś czasu. Stresuje się wszystkim, do tego stopnia, ze na głupie wyjście dostaję człowieka-biegunkę.
Rozmowa poszła. Zaczynam pracę od grudnia. Czyli za 2 tygodnie. Raduje się i stresuje ogromnie.
Do tego czasu mam masę załatwiania- izby, urząd wojewódzki, urząd pracy, kadry, lekarz medycyny pracy, bhp, NFZ, ZUS i kto tam wie co jeszcze? Ciągle coś nowego.
LEK nie poprawiłam, nawet gorzej mi poszło niż w lutym. Bardzo gorzej- by nie użyć fatalnie. Czuję rozczarowanie, mimo, że mój wynik z lutego dał mi możliwość rezydentury. Baa, nawet na praktycznie wszystkie, bym dostała się.... Jednak odnoszę wrażenie, że straciłam w takim razie swój cenny czas. Wiele mi umknęło. Dlatego czuję się rozczarowana i rozżalona sobą.
W pracy, pod koniec stażu, jak powiedziałam na co startuje, to pocieszyli mnie, że bardzo głupio i bezsensu wybrałam i to będzie mój błąd. Takie odchodne na " do widzenia" otrzymałam.
Ale o tym inna bajka.
Ogólna depresja mnie dopadła. Demencja chyba też.
Radość odeszła. Libido opadło, a nawet nie czuję go.
Z M. różnie, stabilnie i niby dobrze, ale jego rodzina do szału mnie doprowadza. Dziś poszła kłótnia, przez jego brata. Powiedziałam to co, mi leżało na wątrobie od dawna.
Czuję, że coś zanika.
Drażni mnie sporo. Ogólnie nic mi się nie chce.
Jedynie co chce mi się to spać ciągle, jeść i mieć święty spokój od wszystkiego i wszystkich.
Robię się ogromnym outsiderem. Samotnym wędrowcem.
Miewam koszmary. Ostatnio sporo. Mam lenia. Do życia.
Chciałabym siebie sprzed kilku lat- tej niewinnej, radosnej, lekko wystraszonej, ale gotowej do działania i walki dziewczyny. Ale ona odeszła, a raczej umarła.
A kto ją zabił i dźgnął nożem w serce albo w plecy? Odpowiedz brzmi paradoksalnie- miłość.
Z tym entuzjazmem na ten tydzień,
pisałam Wam Ja- Mała Mi.
*rzyć - pośladki, dupa dokładniej. Z gwary śląskiej.
Miłość sprawiła, że tamta dziewczyna odeszła. Czy widzę tu paradoks - nawet nie.
OdpowiedzUsuńI jakbym tak miał być obiektywny, odrzeć Twój tekst z emocji i rozżalenia, powiedziałbym, że u Ciebie wszystko w porządku, a nawet lepiej niż wcześniej, bo zawodowo wiesz, na czym stoisz.
Ale nie będę się wymądrzał, bo ja prosty chłop ze wsi jestem.
Prawie w porządku, to tylko Piotrze niewielka część mnie i tego co działo się. Stoję, nie stoję zawodowo, jest progres po prostu. A jak będzie, któż to wie? A ja ze wsi też jestem;p
UsuńDużo stresów, ale można to wszystko poukładać i pewnie poukładasz :)
OdpowiedzUsuńAle stresy jednak są. A to wykańcza.... Fajny masz blog, dzięki za oddzew:)
UsuńJak za duzo stresow to niedobrze, mnie czasem stres motywuje ale tylko jak jest go niewielka ilosc ;)
UsuńI dzieki ;)
To prawda, nadmiar działa niekorzystnie. U mnie ostatnio za dużo. A to źle wpływa na wszystko. Kiedyś niewielki stres motywował mnie, dziś załamuje.
UsuńRozumiem Cię doskonale. Nieraz mam wrazenie jakbym czytała o sobie. Chętnie bym się z Toba wybrała na piwo albo na kawę, albo na wódkę.
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć! Piwo/kawa/wódka - dobry z Ciebie człowiek i można CI ufać:)
UsuńBo abstynentowi nie można ufać - nauczyłam się ;p
No, to może gdzieś, kiedyś :)
UsuńDziewczyny, ja jestem abstynentem. Alkohol to nic dobrego, łatwo się uzależnić. I potem przy każdym problemie pojawia się odruch sięgnięcia od kieliszek. To zniewala. Nie polecam.
OdpowiedzUsuńDrogi Piotrze, wszystko jest dla ludzi. Nie trzeba zaraz sie uzalezniac. Mozna sie kulturalnie napic, nie trzeba od razu sie upijac ;)
UsuńPiotr Ty jesteś abstynentem i zyjesz pewnie zgodnie z 10 przykazaniami i dobrze, ale nie zabraniaj innym żyć jak chcą ;)
UsuńSą osoby co mają faktycznie predyspozycje i nawet te niewielkie ilości alkoholu mogłyby przerodzić się w wielki problem. Jak pisze S. wszystko jest dla ludzi. Przecież nawet Jezus przemieniło wodę w wino, by ludzie bawili się na weselu :) Umiar i rozsądek :)
UsuńDo Kasi: Niczego tu nikomu nie zabraniam. Tym niemniej skoro ktoś coś pisze na blogu lub w komentarzach, to oczekuje na reakcję czytelników, więc ośmielam się swoje stanowisko prezentować. Tak, popieram każde z przykazań. Grzeszę, ale żadnego bym nie skreślił. Szóstego też nie.
UsuńPiotrze, szacun za wyrażanie poglądów w tych czasach niepopularnych. :) Widziałam, do czego prowadzi nadużywanie napojów % i to straszne jest jak człowiek sam się może upodlić. Osobiście pijam % bardzo rzadko, ale czasem lubie sobie pogadac ze znajomymi przy piwie. A św. Paweł ujął to najlepiej - wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść.
UsuńMartuha, dzięki za poparcie mojego stanowiska.
UsuńDasz radę :)
OdpowiedzUsuńCzasem jak wracam do wcześniejszych postów i widzę od Ciebie, że dam radę- zawsze uśmiecham się i myślę: "kurcze, miała rację" ;p
UsuńWystarczy w to po prostu uwierzyć i starać się ze wszystkich sił, by tak było :) Grunt to pozytywne nastawienie, nawet mimo trudności i niepowodzeń.
Usuń