Ślub coraz bliżej. Zaczęłam się cieszyć powoli. Małe rzeczy- jak przymierzanie sukień i powoli snucie o swoim wyglądzie w tym wielkim dniu, napawa mnie radością. Jednak i w tych małych radościach kryją się wielkie smutki, problemy czy złości. A najwięcej tego przystwarza nam mojego narzeczonego rodzina.
Nie dość, że niczym nie interesują się, to jeszcze wielkie wąty i problemy. Nic nie pomagają. Przyszła Teściowa, miała ponad rok na uzbieranie już jakiejś sumy pieniędzy. Ona oczywiście nagle budzi się. Cokolwiek powie jej M. o ślubie, ta zaraz do sióstr swoich dzwoni, a te ją nakręcają i nagabują. I zaraz do M. narzekania, marudzenia i draki. Ciotki, nie przyjadą na wesele, bo za daleko. Może u nich wesele i ślub powinniśmy może robić? ;> Bo za daleko, bo jak nie będą mieć noclegu to one nie przyjadą. A miało być tak, że wynajmujemy minibus i ci jadą do M. mieszkania i tam nocują. Podwóz i przywóz. I mama jego kłóci się, że mogliśmy w domu weselnym, albo knajpie, że taniej by wyszło, niż remiza, że wówczas to noclegi były w cenie w wesela. ( taaaa, niech mi pokaże takie domy weselne, że taniej wyjdzie). Z moją rodziną nie ma problemu, ale to od nich jest więcej osób. Mogli sobie przemyśleć wcześniej, a nie nagle budzi się. Jakbyśmy mieli na 120 osób, to tak byśmy zrobili, ale zwracaliśmy uwagę, na M. rodzinę i jej, że jest tak liczna, że trzeba było coś innego wymyślać. Nie dość, że większość rzeczy mamy po taniości i najtańsze, w niczym nie interesowała się, i dalej nie interesuje, nie zapyta, nie pogada, to największe pretensje.
M. mocno pokłócił się z nią, a i tak zaraz pogodzi się i zrobi jak ona chce.
I tak pewnie będzie musiał wziąć kredyt. I tak w niczym nie pomogą i jako goście przyjadą na wesele, a nie rodzina pana młodego. (mówię, tu o mamie i rodzieństwie). Finansowo to pewnie ledwie coś dołoży się. A w tzw. "wianie" to M. nic nie dostanie, bo po co.
Ogólnie to ją coraz bardziej nie znoszę. Jest pruderyjna i pretensjonalna. Udaje świętą, biedą, chorą etc. A tak naprawdę to największy leń i próżniak.
Mam nadzieję, że wyjdzie tak ja my będziemy chcieli. Nie będzie wtykać się. Już nawet nie chce od nich pomocy. Bez łaski. A po ślubie mam zamiar wypiąć się. I nie widywać jej. Z M. remontować u mnie piętro w domu i przenieść się za 2 lata. Odciąć od niej na zawsze.
A rodzeństwo nie lepsze. Ech... nawet dobrze nam nie życzą. Chcą, byśmy rozstali się i M. został sam i nie założył rodziny, pracował na nich i oddawał im kasę. Że my nie pasujemy do siebie!
I tylko narzekać umieją....
Krew mnie zalewa.... Ale ja odetnę się i basa. Taki mam plan. Niech spadają.
Po pierwsze... TO WASZ DZIEŃ. WASZ! i ma być tak jak WY chcecie :) Po drugie... Nie powinnaś chyba liczyć, że teściowa Wam uzbiera na imprezę itp...Jeśli sami chcą pomóc - ok. A po drugie, potrzebni wam tacy goście? Ja nie robiłam wesela, jestem baaaardzo szczęśliwa. Bo nie patrzyłam na fałszywych ludzi, którzy bawią się na mój koszt - wolę za to umeblować mieszkanie. I co z tego, że rodzina... Moja nawet gratulacji mi nie złożyła, mieli w dupie to. Więc i ja mam ich w dupie.
OdpowiedzUsuń