Z pamiętnika młodego medicusa

niedziela, 6 września 2015

Ten czas

To już ten czas.
Czas pełen nerwów i stresów.
Za niespełna 14 dni egzamin. Obecny stan wiedzy... sama nie wiem. Sił nie mam uczyć się, patrzeć znów na to od nowa. A paradoks jest taki, że i tak nie pamięta się. I taka to syzyfowa praca.
W tym tygodniu wiele stresów przede mną. Po pierwsze lista wolnych miejsc szkoleniowych. Okaże się, czy zdobyte z ledwością w czerwcu zgody będą ważne. Po drugie lista miejsc rezydenckich od Ministra Zdrowia. Pytanie - czy będą miejsca z tego co chcę? Czy jeśli będą to ile i czy zgodne z listami wojewody?
I następnie decyzje. Składanie podań. Czas oczekiwania. Czas refleksji.
Wielki czas, który okazuje się taki króciutki.
A przecież rok temu, skończyłam studia.... Dopiero co myślałam o stażu....
Stresy, bo za niedługo otrzymam pełne prawo wykonywania zawodu. To JA , pełni świadoma, że każda moja decyzja, będzie decyzją życia. Każdy błąd, błędem życia, który na szale może przeważyć wszystko. To ja będę podejmować decyzję o leczeniu, lekach, terapii... Kurwa!!!! Boję się jak cholera. Boję się, bo konsekwencje są straszne....
 Boję się swojej niewiedzy, nieznajomości, małego doświadczenia. Boję się nowości, jak i ludzi, aby umieć z nimi odpowiednio rozmawiać, pertraktować. Boję się, czy będę mieć odpowiedniego opiekuna, a raczej mentora, z którym wspólnie będziemy pracować.... Bo inaczej , z pracy zamiast przyjemności, jaką czerpałam do tej pory, może przerodzić się w horror.
To tyle z dylematów.
Miałam wiele do opisywania, zwłaszcza o urlopie. Niestety był bardzo nieudany. Nic nie wyszło tak jak powinno. Co jeszcze bardziej mnie zdemotywowało.
Jestem dorosłym człowiekiem, a mimo wszystko zachowuje się irracjonalnie, jak licealny małolat. A przecież czasy te odeszły w zapomnienie....
Boję się, tak bardzo boję się.

Ostatnio od Boga oddaliłam się. Może to przez rutynę, może przez życie... może przez czas.
A może po prostu z własnej winy. Niby byłam, nie oddalałam się od Niego, ale jakby nieobecna byłam.
I boję się, że teraz nie pomoże mi. Bo w końcu uciekłam, jak apostołowie po pojmaniu. A może umyłam ręce, jak Piłat?
A jak trwoga to do Boga???

A jeśli nie poczuję Jego obecności, kiedy tak bardzo teraz jest mi potrzebna?

Ten czas....ten czas uciekł, nie wrócił. Czy wykorzystałam go na maxa???

Zawaliłam???

A teraz poniosę konsekwencję????

Boję się....tak bardzo.

7 komentarzy:

  1. Spojrzysz w głąb swego serca. Jeśli jest tam tęsknota za Bogiem - tęsknota za czasem, gdy jest się blisko niego, to wygrasz. Jeśli tej tęsknoty nie ma - też wygrasz, ale musisz popracować nad tym, by ten płomień Bożej Miłości rozgrzał Cię do czerwoności. Czasem trzeba cierpliwości i tęsknego czekania w świadomości, że On jest i czeka.

    Rozumiem Twoje lęki, ale myślę, że samodzielność w podejmowaniu odpowiedzialnych decyzji może dać Ci radość z tego, że jesteś tu, gdzie jesteś. Może dać Ci poczucie kontroli nad Twoim życiem. Wolałabyś być na podrzędnym stanowisku, gdzie Twoje słowo i Twoje decyzje nic nie znaczą? Po tylu latach nauki? Ale w sumie powiem Ci, że ja mam łatwiej. W sumie niezależnie od tego, jak dobrze bym pracował, i tak ostateczną decyzję podejmują sędziowie. Ale właśnie przez to mam takie poczucie, że ode mnie niewiele zależy. Cóż z tego, że napiszę bardzo dobry pozew, skoro sędzia, który słabo zna się na prawie, odrzuci mi ten pozew. Może właśnie dlatego zawsze chciałem być lekarzem - szybko podejmuję decyzję, podaję to, a nie tamto i to jest MOJA decyzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu również w 97% jesteśmy zależni od szefa. Jedynie podczas dyżurów, nagle to tylko ja odpowiadam i tylko ja podejmuje decyzje....

      Usuń
  2. Tak, właśnie tak - jak trwoga to do Boga. Bo uciec, odejść można zawsze, z różnych powodów. Ale najważniejsze, że do Niego wracasz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet jeśli Ty od Niego odchodzisz, to i tak On nigdy Cię nie opuszcza. Zawsze podnosi tę słuchawkę... I czeka cierpliwie.
    Pamiętaj tylko, że to nie jest tak, że my czegoś oczekujemy i od razu to od Boga dostajemy. Czasem nie dostajemy tego, czego pragniemy. Czasem jest zupełnie inaczej niż to sobie zaplanowaliśmy. Nie nasza, lecz Jego wola niech się dzieje.

    Powodzenia na egzaminie! Trzymam kciuki.

    PS Sprawdź maila. Ostatnio wysłałam z innej poczty. Powinno być na 100%. Ewentualnie napisz do mnie maila raz jeszcze i wtedy tego samego dnia odpiszę ponownie z adresem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ok, widzę, że masz już adres :)

      Usuń
    2. Mam , dzięki :) Wiem, że tak jest. To nie nasza wola, a Jego. Czasem dopiero po wielu latach uzmysławiamy sobie, że faktycznie dobrze, że stało się jak się stało i chyba jednak ktoś nad nami czuwał:)

      Usuń