Z pamiętnika młodego medicusa

wtorek, 4 sierpnia 2015

Rok...rok starsza, rok doświadczenia, rok zawodu, ale dwa tygodnie amnezji.

Dawno mnie tu nie było. To znaczy na bieżąco staram czytać się posty, jednak sama nie miałam ochoty nic pisać. Albo miałam , ale za dużo i w końcu poprzestawało na niczym.
Tak w skrócie opiszę może kilka spraw. Mam już 26 lat. I bliżej mi 30 niż dalej. Przerażające:P
Bo ja wcale nie czuję się dorosła. Ale poczuwam brzemię odpowiedzialności w zawodzie.
Przede mną wybory. Życiowe. Kolejne życiowe.
Jestem teraz na internie. I w końcu to jest to co lubię. Pracuję i uczę się. Choć wiele nauki przede mną. Jednak jestem w stanie poprowadzić "łatwiejszego" pacjenta. Przynajmniej tak wydaje mnie się.
Wielu stażystów ciągle narzekało na specyfikę interny i osób tam pracujących i całego systemu. Owszem, system jest do bani, ale ja odnajduje się i mało tego- ciągle jestem chwalona! Normalnie obrastam w piórka, aż mi głupio.
Po prostu trzeba być ogarniętym i chcieć pracować, a nie lenić się czy obijać. I troszeczkę mieć oleju w głowie. Proste. Myślałam, że ci ludzie są naprawdę mądrzy i lepsi- jakże się myliłam. :)
Plus +50 do osobowości i ego  - śmiało mogę sobie dodać :P
Ogólnie to wspominają, że chcieliby mnie na oddziale na rezydenturze. Strasznie mi miło. Ale mam obawy pewne....
A mianowicie:
1. Jako najmłodszy, ponieważ innych rezydentów nie ma, albo już starsi są, byłabym wykorzystywana - podaj, przynieść , pozamiataj. Dalej traktowano by mnie jak "stażystę". Widząc moje zaangażowanie i brak asertywności zostałoby to wykorzystywane nagminnie.
2. Sprawa dyżurów- mało kto chce dyżurować, a mnie od razu by wpakowano po wiele dyżurów, a tego nie chce- nie tylko na małe doświadczenie i wiedzę, ale także na to , że nie mam ochoty jak niektórzy lekarze mieć po 10-17 dyżurów. Dodam też, że płaca za dyżur jest o 1 zł wyższa od pielęgniarskiej, co jest dosłownie kpiną (dziwią się, że nikt nie chce pracować im?). Zmuszeni są też młodzi lekarze do przechodzenia na kontrakt z dyżurami albo otwarcia działalności gospodarczej. (opłaca się to tym co pracują w kilku miejscach, albo mają własne gabinety. Mnie na pewno nie będzie to uśmiechać się).
3. Mała szansa rozwoju- wszystko zgarnia szef i jego zastępczyni- tzn. usg, ukg i  inne wszelkie nauki związane z badaniami, które mogą być przydatne w przyszłości do własnej praktyki. Oprócz tego wszelakie konszachty w szpitalu i na oddziale- swoi pacjenci przyjmowani, VIPy dyrektorskie, klienci ich etc. Ty nie możesz.
4. Niska możliwość podejmowania decyzji- wszystko przechodzi przez ręce szefa.
5. System pracy- śmieszne druczki, co innego pisemnie , co innego do komputera, program medyczny, który nie działa w żaden sposób, brak biurek i własnych miejsc pracy, komputerów, drukarek, kompatybilnych sterowników etc. Informatycy, którzy nic nie umieją naprawić. Codziennie ciężko mi usiąść do komputera i rozpocząć swoją pracę, a to bardzo spowalnia i przeszkadza w wykonywaniu obowiązków.
6. Inni pracownicy służby zdrowia- od pań pielęgniarek, które są rozwydrzone i niemiłe, a przede wszystkim nic nie robiące i rozlazłe. O wszystko samemu trzeba zadbać- nie powiedzą ci jak nie pobiorą badań, jak nie zrobią ekg (wręcz TY sama powinnaś to robić, mimo, że nie należy to do twoich obowiązków, a nawet do tego stopnia, że nie wiedzą, do jakich probówek pobrać krew na morfologię - a przecież to one przede wszystkim uczą się tego, a nie ty!Ale ty masz wiedzieć, boś lekarz)  Laboratorium, które ma problemy z systemem i nie wydaje wyników, brak radiologów do opisywania badań etc etc. Brak parkingów, zaplecza socjalnego i innych przydatnych rzeczy.
7.Wojna internistyczno-chirurgiczna. Konsultacje i wzajemne wpychanie sobie pacjentów.
8. Naczelny szef szefów, który jest chorym i cholerykiem, a do tego prostakiem i burakiem, wyzywającym lekarzy i przeklinającym. Każdy go boi się i to dosłownie. Nie chce rezydentów, bo musi jednak coś im do dyżurów dopłacić. I który obiecał rok temu jednej dziewczynie chirurgię, po czym tydzień przed pracą  jednak rozmyślił się. Bez dyskusji.
9. Personel nie-medyczny- który nosi się i jest ważniejszy od wszystkich innych- pyskuje, donosi i rozdziera się. Bo w końcu administracja  i inny personel w szpitalu , odnoszę wrażenie, że jest najważniejszy. A ciebie za śmiecia mają. I powinnaś im kłaniać się w pas.
10. Brak możliwości ukończenia pod specjalizacji, bo jedna osoba ciągle robi jakieś specki, ma ich już chyba z 4 . Sama twierdząc, że nie będzie mnie się chciało później robić(taaaa a jej się chce? )
To chyba najważniejsze punkty i argumenty przemawiająca za nie.
A za tak?
1. Znałabym wszystko i wszystkich. Wiedziałabym, gdzie uderzyć i do kogo o pomoc.
2. Atmosfera jest całkiem fajna.

Jednak nie wiadomo, jak będzie gdzie indziej. Może okazać się gorzej. Mimo zgody, mogą mnie nie przyjąć. I wiele innych czynników- atmosfera, wspólna pomoc koleżeńska etc. Różnie z tym bywa.
Wiele osób mi odradza geriatrię, mówiąc, że marnuje się. Sama nie jestem przekonana o tej drodze życia, ale jest wiele argumentów, które przemawiają za. Ale to tym w kolejnym cyklu.

Z innej beczki: Koleżanka jedna odwołała ślub.
Z innej jeszcze: urlop za 2 tygodnie i czekają nas góry stołowe :)
Z kolejnej : uczę się do LEKu..... Nie zdążę z materiałem.
Z innej: Rum. Koniec.


Papap, do usłyszenia moich bzdur z życia :)

*tytuł posta nawiązuje do roku jaki minął podczas stażu (za szybko, nawet nie wiem kiedy!), do tego, że jestem rok starsza, do doświadczenia jakie nabyłam , niż to kiedy zaczynałam i do tego, że uleciały mi , nie wiem gdzie, dwa tygodnie i ciągle odnoszę wrażenie, że jest połowa lipca <sic!> .


3 komentarze:

  1. To i dobrze, że Ci tam się powodzi na oddziale. Może warto jednak spróbować tam na rezydenturze? Wszędzie będą jakieś plusy i pełno minusów tak naprawdę. A skoro tu Ci proponują, to warto to rozważyć. Chyba nie każdemu się proponuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdemu, jednak oficjalnie nie było rozmowy, tylko takie gadanie.... A była dziewczyna, co miała zapewnione przez głównego dyrektora rezydenturę. Złożyła podania. Wszystko było gotowe, miała przyjść do pracy i tydzień przed pan dyrektor rozmyślił się- ot co. Jej marzenia legły w gruzach, przez rok nie mogła zacząć rezydentury. Dorabiała gdzie popadnie. W końcu zaproponowano jej inną pracę... Więc sama widzisz- nie da się zaufać tym ludzią.
      P.S czekam na zaproszenie do bloga, chyba, że nie chcesz ... :(

      Usuń
    2. A jestem pewna że Ci wysłałam adres mailem jak pisałaś :) Sprawdź sobie maila z 8.07 ;)

      Usuń